2006-12-27

Chciałbym złożyć zaległe życzenia z okazji przeszłych świąt i Nowego Roku.
Chciałem życzyć PKP jak najszybszego bankructwa.
Pociąg z Wrocka do Wawy jedzie 5h. Pociąg do Słupska jedzie 8.
Na jakieś 20 kas otwarta jest połowa, kolejki na 20 minut, kartami można płacić w 2 - kasach PKP InterCity.
Każda kasa ma 2 zmiany dyżuru, po 15 minut. Do tego dochodzi jeszcze 15 minut jednej przerwy i 30 minut drugiej. Zajebiste, kolejka na 10 osób, kasa jest zamykana i radźcie sobie sami.
Jedna z kas IC ma napisane, że sprzedaje tylko bilety za granicę. Chyba tak do końca nie było, ale nie sprawdziłem.
Ale jest coś fajnego - nowy WILQ.

2006-12-22

Po imprezie nastąpiło dalsze obsmyrywanie pytami przez managos.
Wygląda na to, że stopnie zarządu które z dołu nikną z oczu miały całkiem nieźle strachu w porach z okazji najazdu Hunów, i to, że managos w miarę nad nami uznali projekt za oficjalnie zakończony (teraz jeszcze 3 miechy poprawiania błędów :>) bardzo się spodobało managos nad nimi.
Oczywiście dodatkowej kasy za to nie będzie.
Z okazji jednego i drugiego (projektu i Hunów) dowiedzieliśmy się, że jesteśmy profesjonalni (z okazji jakiegoś kolejnego certyfikatu który mówił, że jest tak sobie dowiedzieliśmy się, że jesteśmy na dobrej drodze do bycia profesjonalnymi system inżynierami, szybko się rozwijamy, albo szybko się optyka patrzącego zmienia).
W dodatku ponoć prostownia bananów jest bardzo tania, i nie mamy się bać Hunów. Taa, o, już mi ręce przestały drżeć.
Ale jeszcze tylko dzisiaj, a potem "Święta Wylądowały" i "Do zobaczenia w nowym roku", połowa zaległego urlopu, Sywester, morze (tak, morze a nie góry. W zimie góry są okurwiale nudne, jak sięnie jeździ na nartach).

Etykiety:

2006-12-20

Projekt osiągnął kolejny tombstone, znaczy się milestone.
Z tej okazji zespół został obsmyrany pytami drabiny zarządzającej, po kolei, z dołu do góry. Nic więcej się nie zmieniło, targi, przegięcia i tak dalej.
Była też impreza firmowa, ponoć świąteczna, ale impra w klubie z torami do kręgli i 'muzyką' dzięki której nie słychać własnych myśli średnio się komponuje ze świętami, ciekawe kto wybiera takie zajebiste lokale?
Było żarcie, drinki były, wzięliśmy malibu, ale zabrakło czegoś, czego nie dosłyszałem i dostałem w zamian coś innego, chyba sok ananasowy. Ogólnie to malibu smakowało jak śmietana która zostaje po zjedzeniu knedli ze śliwkami ze śmietaną i cukrem.
Drugiego takiego malibu nie ryzykowaliśmy, z obawy o sraczkę przekraczającą granice widzenia.

Etykiety:

2006-12-17

Dzisiaj było podejrzanie dobrze.
Byliśmy na "Wpuszczony w kanał", "Czerwony kapturek" podobał mi się bardziej, ale to było lepiej zrobione. Dziura w ciągłości na samym początku (co się stało z kupą gryzoniowego jedzenia przy wejściu do klatki?), drastyczna rozbieżność z trailerem (gdzie chomiki?), trochę skatologicznego humoru (w końcu po ochnastu animowanych komputerowo filmach repertuar się trochę wyczerpał), ale ogólnie może być.
Rano (od po 11, przejechać w niedzielę obok dworca świebodzkiego to koszmar) byłem w charakterze widza na Mistrzostwach Polski we wspinaczce sportowej - wspinanie na trudność to wiadomo, masakra, ale bardziej widowiskowe było, jak gościu na czas robił jakieś 8+ metrów ściany w 5,20 sekundy, pełen szacun.
Były okazyjne koszulki, ale największa to była Lka, to nie kupiłem.
A w HiMountain dostałem gumkę na okulary gratis.
Jutro idę na spóźnione szkolenie BHP, prawie o rok spóźnione. Jako przygotowanie szkolenia założę koszulkę, i jak będzie gorąco, to rozepnę bluzę.
W ramach wyrównywania karmy zapewne jutro także zbierze się kubeł pomyj, czyli geniusze od projektowania postanowią chcieć ode mnie, żeby soft robił, co oni myślą, ja natomiast będę im musiał politycznie wytłumaczyć, że to trudne (bo rzadko myślą coś sensownego), i żeby dali se na wstrzymanie. Po-li-ty-cznie, i tak, żeby nikt nie mógł się do mnie przywalić.
A po kolacji mi się przypomniało. Zareklamuję: smalec i konfitura malinowa były od Chłopskiego jadła, dobre są.
Postanowiliśmy sprawdzić, ile kosztują, obok stoiska stała panienka z promocji. Miała ze 3 kromeczki chleba ze smalcem i 2 kubeczki konfitury wiśniowej. Mniam, spróbowałem konfitury i chleba ze smalcem. Potem zapytałem się pani, czy jak zjem wszystko, to ona będzie mogła sobie pójść, powiedziała, że tak.
Żona mi nie pozwoliła.
A Jericho głupie jest jak but.

Etykiety:

2006-12-15

Po przeprowadzce jest zajebiście.
Mamy najmniejszy pokój, zarówno metrażowo, jak i na głowę mieszkańca. Przyszły za to paczki świąteczne: smalec, serwetki (ogórów kiszonych nie było, wódy też), wino, czekolada i pralinki Lindta, pierniczki, konfitura malinowa (mniam), kawa i herbata, po prostu wypas, sam bym se takich rzeczy nie kupił, kutwiłbym.
System inżynierowie przypierdolili się do czegoś, co chodziło już parę miesięcy, testerzy przycisnęli, znaleźli lukę w specyfikacji. Okazuje się, że specyfikacja to jedno, instrukcja DVIM drugie, a DVIRM trzecie. Będzie wesoło, przyjdzie sobie błąd, ja go poprawię, literalnie ze specyfikacją. W poprzek ideom inżynierów, niech kombinują, bo ja mam maile.
Ofkoz jeszcze mści się podejście "nikt tego nie zrobi", no bo kurwa skąd pomysł, że w środowisku klient-server (w którym ciężar klienta i lotność serwera zapewnia, że jest klient i jest serwer, i nie ma więcej klientów, ale czasem się jednak zdarza) będzie dwóch gości robiło to samo, i plik który nazywa się zawsze tak samo zostanie nadpisany, nieno, to ciężkie zaskoczenie.
Albo że soft który pracuje z ochdziesięcioma rzeczami, może coś zrobić dla jednej rzeczy, albo dla wszystkich na raz. Co prawda można przytrzymać shift, i zaznaczyć se kilka, ale z menu sobie wtedy wiele nie powybiera.

Etykiety:

2006-12-14

Fabryka przejęła budynek po innej fabryce i nastąpiła przeprowadzka.
Nastąpiła trochę później, bo skręcacze mebli mieli trochę obsuwy (znaczy się obsuwę mieli wszyscy, ale o tym później).
Wziąłem karton, do niego władowałem zawartość kontenerka, komputer i flata. Tylko sandały pojechały na wózku osobno.
W nowym budynku ktoś od razu przyjebał wózkiem w próg, wgniótł szynę i odłupał kawał farby.
Obsuwa była od budowniczych, przez dekoratorów - w pokojach nie ma żaluzji pionowych, b2 będzie miało fajnie, bo mają południową ścianę prawie całą przeszkloną. W kiblu widać niedoróbki typu brak wypełnienia dookoła rur od grzejnika. Albo debilne zamocowanie pojemnika z papier toaletowy. Ale jest pojemnik na pokrowce na sedes, jakby ktoś się brzydził. A, kible są tylko dwa, jeden dla niepełnosprawnych, oba koedukacyjne (ten normalny to w 3/4 dla facetów - w jednej kabinie jest pisuar, w drugiej sedes, nie widziałem kobiety normalnie sikającej do pisuaru, więc przyjmuję, że pisuar jest w 100% dla facetów). Nie ma za to prysznica, rowerzyści są zapewne zadowoleni na maksa.
Dzisiaj na moście znaleźli bombę, i jak parę lat temu, tak samo ta impreza rozpierdoliła dokumentnie komunikację w mieście. Ponoć były to kawałki balony meteorologicznego, ale nikt się di nich nie przyznaje. Ja myślałem, że to był spóźniony obywatelski obowiązek w związku z przedwczorajszą wizytą kurduplo directore (no tutaj akurat przysłowie lepiej późno niż wcale nie miało zastosowania).
Kurduplo directore też dał czadu, odsłonił jakąś kompletnie bezsensowną i ogólnie kłamliwą tablicę o walce o Rzeczpospolitą solidarną. Kurwa, goście którzy brali od ZOMO 25 lat temu w dupę to mogli walczyć o Rzeczpospolitą Polską Ludową a nie solidarną, ale walczyli o coś innego, wychodzi na to, że o bardziej socjalistyczny socjalizm w duperelu (jak ktoś nie wierzy, to niech se sprawdzi 21 postulatów).
No chyba że solidarna to socjalistyczna, jak to zaczyna wyglądać coraz bardziej, ale w takim razie to nie za bardzo jest się czym chwalić. A i tak najfajniejszy plakacik widziałem z autobusu: napisane solidarycą, z wkomponowaną przewróconą flagą "RELIKTY POLODOWCOWE", a na dole dopisek "Pozdrawiamy Wujka i Ciocię."

2006-12-09

Telewizja FOX ma jakąś dziwną manię uwalania interesujących seriali. Najpierw był "Firefly" do którego emisji nieszczególnie przywiązywano wagę (pomieszana kolejność odcinków), ucięty po 14 odcinkach, wystarczająco dobry, aby zrobić film kinowy zamykający część wątków.
Drugi jest "Over There" - o dzielnych amerykańskich GI Joe walczących w Iraku. Najfajniejsze jest to, że nie ma tam propagandy, wszystko jest pokazane z punktu widzenia drużyny piechoty. Trochę krwi i trupów, dość rozkawałkowanych. Któraś bardziej opozycyjna stacja mogłaby go u nas wyemitować, notowania wpierdolenia się z trepami do Iraku i Afganistanu zapewnie by jeszcze skoczyły. Na głowę.
Oczywiście serial skasowany po 13 odcinkach. Ciekawe jaki będzie następny fajny serial, który najpierw rozkręcą, a potem skasują.

2006-12-08

Czas jakiś temu IBM ogłosił się, że w weekend będzie przeprowadzał rekrutację we Wrocławiu. W pokoju zapanowało dziwne podniecenie, jak by to było fajnie przejść do IBMa, że się spotkamy na rekrutacji.
Przyszedł weekend. Okazało się, że IBM szuka ludzi do Krakowa (niezłe, ssanie, co:)), ale ja mam zamiar zostać we Wrocku, toteż się grzecznie pożegnałem i poszedłem, bo co będę zabierał czas.
Weekend się skończył, i w pokoju zapanowało zdziwko, bo byłem jedynym, który nie poddał się owemu podnieceniu po przeczytaniu ogłoszenia, i jedynym, który na to spotkanie poszedł.

LinkedIn też jest niezłe, założyłem sobie profil i praca zaczęła sama szukać, tylko wnerwiające jest to, że atakują do pracy. Mail do fabryki jest łatwy do wydedukowania, więc piszą, a rekord to był telefon na biurko.

Z mniej sarkastycznych rzeczy - kilka dni temu widziałem w przejściu w autobusie dwa borostwory, jak jeden próbował się przepchać obok drugiego, tak śmiesznie jedna na drugą łypała, ja to one potrafią.

Etykiety:

2006-12-04

Koledzy z białej lokacji (w odróżnieniu od lokacji murzyńskiej) postanowili poprawić performance cudnego dazobanowego toola.
Jest sobie powiedzmy logicznie odizolowany podsystem, który trzyma w porywach do 10 MB danych. Dostęp do tego czegoś jest dokonywany w nadzwyczaj popierdolony, podatny na błędy i nieefektywny sposób. I ten kawałek był przepisywany dwa i pół raza i nadal jest zjebany. I zajebiści system engineerowie postanowili w przyszłym release zrobić to, co czrnuchy mówiły, żeby zrobili w poprzednim - użyć BAZY DANYCH.
Jeszcze nie wiedzą jakiej, zastanawiają się nad PostgreSQL (ponoć jest w Solku 10 w standardzie) albo Oracle.
Cons są takie, że toolik uzależniony będzie od zewnętrznego produktu (SZBD, kurwa, Amerykę odkrywają, takich zewnętrznych rzeczy jest kazylion, a dodatkowo toolik został uratowany przez zewnętrzny produkt, znaczy się przez Solka 10 z jego wydajnym systemem plików, bo inaczej zaryłby w glebę jak kontenerowiec w nabrzeże).
Przy odrobinie szczęścia okaże się, że w toolu są dwa SZBD, w Oraklu będą logi, linijeczka po linijeczce, w Postgresie śmieszne dane, do których wystarczyłby jakiś SQLite albo coś w ten deseń. Albo jakiś pyknięty w Javce daemon. A główne dane dalej będą trzymane w CSV. Beczka śmiechu, aż wstyd się przyznać, że przy czymś takim się pracowało.
Tylko najbardziej rozpierdalające jest to, że goście przez półtora roku dochodzą do wniosków, które mieli podane na tacy, a olali je tylko dlatego, żeby pokazać, że mają większe jajka i dłuższe kutasy.
Odechciewa się wszystkiego.

I jeszcze cytat z filmu I'm a nigger with a trigger.
Czasem o tym marzę.
Miałem nawet taki projekt wycieczki zajebiście integracyjnej: cała lokacja wpakowałaby się do autobusu i pojechała do tej drugiej. Przed wejściem do autobusu każdy wziąłby bejzbola. I po dojechaniu na miejsce spuścilibyśmy wpierdol komu trzeba tymi bejzbolami.

Etykiety:

2006-12-01

Skończyłem "Pan Światła" Zelaznego. Wypas, jak praktycznie wszystko tego autora.
W robocie niewiele nowego, chyba tyko to, że coś, co miałem zrobić w 2 tygodnie, ostatecznie mam zrobić do końca lutego. Wszystko mi opadło, jak to przeczytałem, co za beznadzieja. Chyba ostatecznie przekonali się do normalnego rozwiązania w sprawie delty, w końcu. Może.
Zachowują się i pracują jak tramwaj na autostradzie.
Teraz podchodzę do "Over There", zapowiada się ciekawie.