2007-06-15

Hyhy, tydzień okazał się tylko prologiem do piątku.
Rano zastał mnie mail, że mamy Sytuację na kiloeuro dziennie, i o co kurwa chodzi w moim kodzie.
No to zapytałem się Copernica czy coś wie na ten temat, wiedział, podzielił się wiedzą.
No to podpierdoliłem głównego GKO do głównego managera w projekcie, że 4 miechy temu był wewnętrzny błąd dokładnie taki jaki zgłosił klient, i że tamten błąd został uznany za niebłąd, bo z premedytacją żądana funkcjonalność nie działa, nie działa, to nie działa, ja mam to z baśki. Potem napisałem jeszcze, że to trochę smutne, ale od samiusieńkiego początku developement inkryminowanej funkcjonalności jest sterowana błędami i nie ma absolutnie żadnej specyfikacji do tego.
A potem było dwuczęściowe zjebranie. W pierwszej części gościu jak z Amwaya opowiadał, jaka to zajebista będzie Hunoplantacja, że to bedzie Software Powerhouse. No życzę szczęścia, szczególnie w zmienianiu plantacji z Garadż Software House w Software Powerhouse.
A, i dowiedzieliśmy się, że jak chcemy się dowiedzieć, czego chcą przetwórcy bawełny, to mamy sobie pójść i pogadać ze sprzedawcą koszulek i posłuchać o czym mówią kupujący koszulki. Złota myśl dnia.
Potem była druga część zjebrania, specjalnie dla nas, były okrągłe słowa, brak kontaktu z salą i spanie na siedząco.

Etykiety: