2007-06-02

Doradziłem siostrze kupienie refurbishowanego desktopa Della GX 280: PIV 1.8, 256 RAM. Wszystko jest zajebiście, komputer cichutki, tylko pada co jakiś czas, tak co kilka minut.
Najpierw myślałem, że to zasilacz, to kupiłem nowy, ale nie, z nowym też pada, rodzice dostaną nowy zasilacz do wyjca, bo zdaje się, że nowy tez cichy jest, mi się nie chce wymieniać, bo wepchać kompa pod biurko w plątaninę kabli to masakra, a i tak inne wentylatory robią co mogą, może na nowym mieszkaniu.
Pewnie proc, pomyślałem, odkręciłem wentylator, wywlokłem radiator, wyczyściłem proca z resztek pasty, położyłem nową - skończyła się tubka, wystartował, zwalił się.
No to stwierdziłem, że pewnie dysk - odpiąłem dysk, odpaliłem Kubuntu, nic z tego, kolejna zwiecha, potem nawet nie chciał startować.
Po jakimś czasie raczył wstać. Przypiąłem dysk, dalej pada.
Epizod z nową grafiką pominę tylko naszkicuję - obudowa jest taki niska, że stara TNT Vanta się nie zmieściła, zmieścił się za to stary GF MX200, wystarczyło odkręcić śledzia, a i tak maszyna nie wiedziała, z której karty korzystać - onboard czy wstawionej w AGP, więc nie korzystała z żadnej. Wróciłem do onboard.
Jak obmacywałem części, to nadmiernie gorący był radiator na mostku, stwierdziłem, że zamontuję któryś z moich, mam z Pentiuma, mam z AMD K6, ten drugi wygrał, i co się okazuje - można podłączyć i odłączyć wszystko, ładne części, ergonomiczne i tak dalej, oprócz cholernego radiatora na mostku - to gówno jest przymocowane do płyty głównej drucikiem, odpiąć drucik od płyty - banał. Radiaor jest przymocowany do jeszcze czegoś - do drucika. Odpiąć się nie da. Pełna załamka i ChWD Dell.
A w związku z tym, że pasta mi się skończyła, robota stanęła do czasu kupienia nowej pasty przewodzącej.