2010-10-05

Dawno temu, w mojej pierwszej robocie dostawca Internetu przygotowywał się do pociągnięcia druta, w ramach przygotowań przyszła umowa, w której był zapis o nieudostępnianiu łącza osobom trzecim. Umowa jak umowa.
Niekompetentne kierownictwo postanowiło obić se dupę blachą i do przeczytania umowę dostałem ja jako dyżurny tonerowy oraz Z Bożej Łaski Radca Prawny płci żeńskiej.
Przeczytałem, wzruszyłem ramionami i oddałem, ZBŁRP miała problem - co to znaczy "udpstępnianie łącza osobom trzecim".
Kolejny raz wzruszyłem ramionami i powiedziałem, że można poprosić dostawcę łącza o enumeratywne zdefiniowanie co to jest, a następnie patrzyłem tępo na wewnętrzną walkę (trudnego słowa użyłem) a następnie panikę po zrozumieniu o co było kaman, te oczy rozszerzające się w strachu na samą myśl o potencjalnej sytuacji konfliktowej - Ale przecież ONI mogą czegoś zapomnieć.
I o to chodzi powiedziałem, jak zwykle wzruszyłem ramionami i poszedłem w swoją stronę.

Jakoś tak mi się przypomniało w związku z problemami ludźmi którzy sprzedają debilom rzeczy nie do jedzenia, które ci debile wpierdalają.

Etykiety: ,