2010-05-10

Od jakiegoś czasu poznaję uroki Linuxa na desktopie. Kubuntu, go Gnoma nie lubię a miało być szybko, bo to w pracy.
W skrócie to idea Linuxa na desktopie zamyka się w słowach nie i jeszcze długo nie jak ktoś ma dwie lewe ręce i kaprysy.
Po pierwsze - dwa monitory. Pod Windows poszło od kopa, identyfiakcja, ustawienia lewego, prawego włala.
W Linuxie jakiś inteligentny projektant wykombinował żeby wydupczyć xorg.conf, więc równie inteligentny KDE wstał, zauważył że mam dwa monitory 1280x1024 z czego jeden ustawiony pionowo, i zrobił desktop 1280x1280. Googlanie po forach ubuntowych dało niewiele, w skrócie - w xorg.conf wstaw żądany rozmiar pulpitu. No zajebiście, man xorg.conf jest lekko przerażający dla lamera, jeżeli jest się na tyle nie lamerski, żeby przeczytać, trochę zrozumieć i się przerazić.
Na szczęście są znajomi którym działa, no i teraz też mam, jeszcze xrandr żeby łaskawie monitory się spozycjonowały odpowiednio dopisane gdzieś w /etc do konfiguracji kde. Odpalenie wersji gujowej wspomnianego xrandra spowodowało wyłączenie jednego monitora, jakoś się udało to odpalić ponownie bez resetu komputera.
Tłumaczenia że developerzy KDE rzadko mają dwa monitory i to jest niedotestowane są rozczulające i tu jest ślad po mojej łezce.
Bardziej zaawansowana zabawa typu zoom out tych plazmoidów, czymkolwiek by nie były, kończy się rozpierdoleniem układu tła względem ekranów, pionowy zmienia się miejscem z poziomym, dziękuję bardzo, więcej nie spróbuję.
Potem próba zamiany tych chujowych pastelowych kolorków na coś konkretniejszego, taa, dupa, bo nie wszystko można sobie wyklikać, i obojętnie co innego niż standard się wybierze, to w którymś miejscu uaja znajdzie się miejsce gdzie tekst i tło są podobnego koloru. Moje gratulacje.
Używanie na codzień - ujdzie, z zajebiście pozytywnych rzeczy to zamontowanie truecryptowej partycji umieszczonej na dysku windowsowym i działa, a potem uruchomienie Firefoxa i Thunderbirda na profilach z windowsowej wersji, pełen zaskocz. Z Operą taki numer nie wyszedł, ale jakoś mi tego nie brakuje. Flash to porażka, działa jak chce, jak nie, to nie, czasem w jednej przeglądarce działa a w innej nie, zembedowany film z jutuba działa, po przejściu na jutuba z tym samym filmem działać przestaje. Żeby było śmieszniej, każda przeglądarka pokazuje innego focha - Konqueror nie pokazuje nic, FF prostokącik, a Opera żeby se flasha zupgrejdować.
A dzisiaj Firefox odwalił sobie kitę, tak o. Czasem miewał odpał i drag&drop przestawał działać - tekst do paska adresu, adres do bookmarków, taby na pasku, nie i koniec. A tym razem było że obrazka nie zapiszę, bo nie ma takiej opcji w menu. Zamknąłem, uruchomiłem znowu, a raczej próbowałem. Białe okno z jakąś lewą ikoną.
No to wyciąłem i zainstalowałem jeszcze raz z .tar.gz od Mozilli.
Następnym krokiem zostało uaktualnienie systemu, z 9.10 do 10.4 czy jakoś tak, dłuuuugo, ale że nie miałem ambicji wcześniej grzebać przy sterownikach do ATI i jadę na domyślnych to skończyło się bezproblemowo (czytaj - Xy z ustawieniami zostały), potem zostałem uszczęśliwiony nowymi wersjami FF i Thunderbirda, nowy Thunderbird wygląda interesująco (pomijając rozdzielenie imapowego inboxa z danego konta z imapowymi folderami na tym samym koncie).
Oczywiście nie obyłoby się bez kolejnego faila - FF prosto z pudełka wygląda jak kupa, więc Addons, get themes, pokazała się jakaś strona z (kupiii, bo będzie dużo) za przeproszeniem Personasami, ja (pipiii), co to (kupiii) jest za żenada? Themes dla ubogich czy co? No (zajpiii) frajda móc sobie podłożyć inną teksturę na zasrany defaultowy theme który się przywlókł. Themes są starannie ukryte, jak się zachce addona a nie wygląd, to tam se można ściągnąć niespodzianka inną skórkę. Oczywiście nadal trzeba po zainstalowaniu tego ścierwa restartować, a miało tego nie być, i w marszu i w ogóle.
Jak znalazłem akceptowalne rozwiązania moich trywialnych problemów, to wyskoczył kolejny fail - widget od KDE do lokowania ekranu przestał lokować ekran, można się wylogować, zahibernować, zawiesić do ramu, ale nie zablokować sesji. Na szczęście pamiętałem o xlock, krótkie apt-get install i xlock zabanglał.

Oczywiście teraz, jak mi już bangla, to znalazłem łopatologię: http://maketecheasier.com/how-to-setup-dual-monitors-with-xrandr/2009/06/01#more-5053
Ciekawe jakie balety są podczas przechodzenia z XP na 7.

Etykiety:

4 Comments:

Blogger Unknown said...

Bo nowe KDE jest zbyt zajebiste żeby normalnie używać je w pracy.

7:40 AM  
Blogger Z. said...

Dramatu nie ma, tzn. poza tym że musisz sobie wszystkie aplikacje zainstalować od nowa, ale ustawienia jakoś tam migruje.
Oczywiście całość trzeba zrobić procedurą:
- zrób sobie plik transferu
- zaoraj system i zainstaluj 7
- odwtórz z pliku transferu
Opcji "upgrade" nie ma.

10:42 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Jeśli używasz KDE, sam jesteś sobie winien. :->

1:48 AM  
Anonymous Czajnik said...

Jakość KDE4 zmusiła mnie do powrotu do Gnome'a - a jeszcze niedawno uważałem że Gnome jest zdecydowanie gorszy. W KDE4 panowie skoncentrowali się na animowanych bzdetach i zupełnie do niczego mi nie potrzebnych widgetach na pulpit. A np. Network Manager czy integracja z Bluetooth'em są zwalone jak mało co... Cóż, może trzeba poczekać aż dzieciaki ochłoną i zaczną to prostować pod naporem userów...

5:10 PM  

Prześlij komentarz

<< Home