2008-07-03

Nie będzie o listach ale o nowym wyjeździe. Kopnął mnie zaszczyt możliwości współudziału w tworzeniu wiekopomnego dzieła którym jest oprogramowanie wspólne dla wszystkich projektów i z tej okazji zostałem wydelegowany tam gdzie słońce dochodzi świeci przez większą część doby (o 23:30 było jeszcze jasno, ściemniło się koło północy). Razem z dwoma innymi kolegami, których kopnęły inne zaszczyty.
Jak już wyraziłem swoje zdanie że wcale nie chcę jechać, co prawda nie posunę się do aktywnego sabotowania wyjazdu ale kibicuję każdej trudności, to zadałem pytanie jakie laptopty weźmiemy.
Po powrocie z poprzedniej delegacji nasze laptopy na których pracowaliśmy zostały nam odebrane, zaorane i przekazane innemu zespołowi, który bujnął się w inną część globu i jeszcze nie wrócił. Dałem pomysł racjonalizatorski, że może zamiast wymieniać desktopy kupiliby nam lapki, ale nie, bo zabieralibyśmy laptopy do domu. Niby kurwa po co, skoro w domu mam własnego, a jakbym miał roboczego to ktoś jeszcze by chciał żebym może pracował albo co. Ogólnie nie kupili. Pomysł zeby przypiąć go kensingtonem do biurka też znalazł poklasku.
No to na 3 dni przed wyjazdem delegacja poszła do sklepu, na 2 dni przed wróciła z 3 sztukami Lenovo R61, ciężka krowa wielkości płytki chodnikowej, z zainstalowanym świstającymi windowsami.
No to w dzień wyjazdu (lot po 20) była wymiana systemy i instalacja kupy potrzebnego oprogramowania, ubaw po pachy, szczególnie ze sterownikami firmowymi, potem poszedłem do domu, spakowałem się i na lotnisko.
Na lotnisku ludzi w 3 dupy, zawsze jak tam jestem ogarnia mnie żałość i widzę numerki 2 0 1 i 2, stanąłem w kolejce do odprawy, pan który mnie odprawiał (i kolegów) powiedział że za bagaż musimy zapłacić dodatkowo, 12 euro, spoko, na szczęście miałem nieco gotówki jeszcze, tylko gdzie, tam, poszedłem z karteczką, koledzy za mną, zapłaciliśmy i wtedy zadałem nieszczęsne pytanie
- A potwierdzenie zapłaty?
- Tutaj.
- Ale to mi pan zabierze.
- Tak.
- Ale ja potrzebuję dla pracodawcy żeby rozliczyć się z kosztów.
- Aha.
- Koledzy też.
Za ladą zaczęła się krzątanina która objęła cały obecny tam personel w liczbie 3, i po kilku (może nastu) minutach otrzymaliśmy potwierdzenia i 4 pln reszty, bo zmienił się kurs walut, mój ostatni komentarz chyba nam nie przysporzył przyjaciół - chyba odkąd tu stoimy.
Poszliśmy, wczekinowaliśmy się, lecieliśmy, wyszliśmy, jasno było, odebraliśmy lekko zmaltretowane bagaże, poszliśmy na expres (zajebisty), dojechaliśmy do głównej stacji, wzięliśmy taxi, dojechaliśmy do budynku w którym miały być nasze mieszkania służbowe.
O tej 1 w nocy trochę nam zajęło rozpracowanie schematu numeracji - mieszkanie ma numer 5101 - okazuje się że 5 i 0 są irrelewantne, mało brakowało a byśmy zaatakowali cudze mieszkanie, i w końcu trafiliśmy.
Moje podejrzenia, że będzie troszeczkę podobnie do poprzedniej delegacji okazały się w miarę trafne - syf i burdel, zrobiła się 2 w nocy więc nie chciało nam się szukać pozostałych 2 mieszkań, zwaliliśmy się do spania w tym jednym. Tutaj zajebiste podziękowania dla dziewczyn z biura, które dały bezcenną radę o wzięciu śpiworów i przejściu na full survival mode.
W informacji o mieszkaniu zapomniano o jednym niewielkim szczególe - pięciometrowym kafarze który wpierdala słupy w grunt od samiusieńkiego rana.

Etykiety:

7 Comments:

Blogger Unknown said...

Uwielbiam ten blog! :)

11:58 AM  
Blogger Spock said...

A co zamiast tego Windows posadziliście na tych Lenovo ?
Podejrzewam, że pingwina - jakiej rasy ? :)

10:08 AM  
Blogger Maciek said...

Jest mały ort w tekscie - przysporzył jest przez z z kropką napisane.

4:51 PM  
Blogger kiloindia said...

Orty poprawione, dzięki.
Posadowiliśmy także Windowsa, tylko XP, bo narzędzia mamy tylko pod windę.

7:37 PM  
Blogger Unknown said...

wiecej wpisow ! :)

11:35 PM  
Blogger kiloindia said...

Nie ma o czym, praca się toczy, Travian się toczy, ksiażki się czytają, filmy oglądają, błoga rutyna.

8:37 PM  
Blogger Maciek said...

Temat jest - listy intruzyjne.

9:57 AM  

Prześlij komentarz

<< Home