2008-02-29

Za czasów Plantacji ze sprzątaczkami były minimalne problemy - przed zmianą pokoju jedna taka tak przecierała blat, że następnego dnia walił zgniłą ścierą, a mi wyskakiwały pryszcze na łokciach, problemy się skończyły, gdy zmieniłem pokój i piętro.
W nowej firmie (nadal się nie nazywa, bo jedyne co mi przychodzi do głowy jest zbyt oczywiste) panie sprzątające chyba mnie nie polubiły (zresztą chyba jak większości kolegów).
Na teren biura mogą wejść dopiero jak ktoś będzie, czyli czasem po świeżo przetartej podłodze, śliskiej jak lodowisko ktoś (ja) sobie przeczłapie zostawiając brudne ślady po rozpaczliwym utrzymywaniu równowagi. Ale to jeszcze nie główny problem.
Głównym problemem są pokoje i biurka - budynek ma 'porządną' sieć, czyli rjtki, gniazdka data i gniazdka gniazdka. Pod moim biurkiem leżał sobie przedłużacz wpięty do gniazdka data (takie czerwone, z bolcem zabezpieczającym), i gdy przyłaziłem do roboty, położenie przedłużacza wskazywało na jego użytkowanie, odkurzaczem.
Położyłem przedłużacz na biurku, wtyczkami do szczeliny pomiędzy biurkiem a ścianą i sprzątaczki chyba znalazły se inne gniazdko data z którego mogą korzystać w mniej problematyczny sposób, ale odgrywają się na śmietnikach i biurkach.
Śmietniki są proste, z pcv czy czegoś podobnego, czasem mają worek na śmieci, czasem nie. Gdy mają, to worek jak się wyrzuca coś większego owocowego to czasem wpadnie cały do środka, a czasem nie, fun.
Powierzchnia biurka za to to sajgon. Nie ma praktycznie dnia, żeby klawiatura z myszką nie zostały przewalone na drugi koniec blatu, a powierzchnia nie wygląda na przetartą. Czekam tylko, aż któreś z urządzeń zostanie uszkodzone, będzie wtedy dym.
Zastanawiamy się, czy pójście za przykładem inwestującej we Wrocławiu firmy z dalekiego wschodu nie będzie dobrym pomysłem - biała taśma malarska na biurku określająca położenie myszki, klawiatury, monitora i słuchawek.

1 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Pięknie. Ja usiłowałem walczyć z paniami s. o to, żeby chociaż kosz na papiery zostawiały w tym miejscu, które mi odpowiada. Nawet w naiwności napisałem ze 2 razy kartkę z prośbą o pozostawienie sprzętu na miejscu. Jednak co rano kosz wracał pod drzwi wejściowe do komórki, widocznie w trosce o moje zdrowie, aby ruchu nie zabrakło dzięki trenowaniu korporacyjnej koszykówki zmiętymi wydrukami. Poddałem się po kilku miesiącach, w końcu to też element identyfikacji z firmą

8:20 PM  

Prześlij komentarz

<< Home