2006-11-15

Klimatyzacja.
A właściwie pierdolona klima. Siedzę pod wylotem klimy, zimnym wylotem. Poza okresem makabrycznych upałów w lecie, kiedy to klima najzwyczajniej w świecie padła, z wylotu w nieregularnych odstępach czasu, zupełnie bez związku z temperaturą w pomieszczeniu, napierdala zimne powietrze.
Z tego powodu w lecie siedzę w polarowej kamizelce.
Ogólnie działanie klimy jest niezależne od czasu, chociaż prawdopodobnie w programie klimy są jakieś artefakty z zamierzchłych czasów, kiedy była inna instytucja, pracująca od 7 do 15, a nie jak normalni ludzie od 9 do 17. No i zaraz po 15 temperatura potrafi spadać o kilka stopni.
Programator to też coś pięknego, można zaprogramować czas, strefy klimatyzacji (nasz pokój i sąsiedniego działu), temperaturę, działanie wentylatora i takie tam. Oczywiście dla naszego pokoju działanie klimy jest zupełnie niepowiązane z ustawieniami programatora.
I jeszcze co jakiś czas w klimatyzacji coś umiera i zapach długo martwego mięsa zaczyna się dobywać z któregoś wylotu, jednak ten mój został oszczędzony, panowie z obsługi technicznej przebudowywali klimę do drugiego pokoju, a ostatnio nacierało na korytarzu i w połączeniu klatki schodowej z hallem.

Etykiety: