2011-08-14

Czas jakiś po słuchawkach mysza zaczęła się zachowywać podejrzanie - co jakiś czas leciał foch. Na focha jest pomizianie po brzuszku po przycisku z napisem reset i to samo w stacyjne nadawczo-odbiorczo-ładującej.
Ale zauważyłem, że stacja nie jest tak ładująca jak miała w zwyczaju, po nitce do kłębka, czyli po kablu do ładowarki okazało się, że ładowarka uległa awarii. Mechanicznej, wow.
Nawet nie wiem jak to się mogło stać, ale w swej chińszczyźnie bolce wchodzące w dziurki kontaktu wpadły do wnętrza ładowarki.
No to rozłożyłem ładowarkę, znaczy się ujebałem bolce (nie ma to jak zatrzaski z totalnie niesprężystego plastiku) i rozpołowiłem obudowę, wywlokłem dotychczas ukryte piękno układu scalonego (znaczy się płytka i kupa scalaków, nie wiadomo czy wlutowana, czy tylko przyklejona do płytki jakąś białą substancją) i hgw czego tam jeszcze i poznałem przyczynę problemu. Bolce były bowiem przykręcone do obudowy jedną małą śrubką, i jej gniazdo się po prostu ułamało - wygląda na to, że da się rozwalić ładowarkę po prostu ruszając bolcami.
Idea naprawy dość prosta - kupiona luzem wtyczka do kontaktu (najpierw myślałem o kastracji jakiegoś kabla, ale okazało się że sprzedają wtyczki luzem), kawałek przewodu który został z robienia mieszkania, stara lutownica grotowa od teścia, cyna, włączenie z powrotem prądu w skrzynce z bezpiecznikami, telefon do przyjaciela, nowsza lutownica pistoletowa, trochę wstydu i załamania rąk nad umiejętnościami manualnymi i powiedzmy sobie zasilaczyk zaczął działać.
Tylko się grzeje jak głupi, trochę strach, bo jak po grzaniu przyjdzie kolejny level to będą straty.
Opcje były 2 - kupić zasilacz albo nową mysz. Kod zasilacza w googlach daje wyniki tylko na chińskim odpowiedniku Allego, nie tędy droga.
Idea zapytania Logitecha przez ichny formularz na stronie została zabita w momencie, gdy okazało się, że żeby zadać pytanie trzeba samemu odpowiedzieć na serię pytań o miejsce zamieszkania, numer telefonu i takie tam. Zresztą poprzednio jak pytałem się supportującego hindusa o sterownik radośnie sterujący także nielogitechową klawiaturą (bo mysz MX1000 fajna była, najpierw sprzedawali radiową samą, póżniej władowali do kompletu z klawiaturą i gdzieś po drodze jeszcze przeszli na bluetootha, więc po co robić sterownik do samej myszy skoro sprzedaje się ją z klawiaturą, nie?), no i supportujący hindus odpisał mi, że mam se odinstalować i zainstalować z powrotem, przypiąć odpiąć i wzionć czarno kure...
W końcu po prostu zadzwoniłem na infolinię (słabe godziny na pogaduchy, zupełnie wtedy, gdy ja jestem w pracy), wygląda na to że mam prawie eksponat muzealny, takiego zasilacza Logitech już nie produkuje i nie ma, bu, ale może ich serwis ma, miał, byli bardzo mili i stwierdziłem że 86 złociszy za zasilacz to i tak lepiej niż 4 razy tyle za nową mysz (bo mam kaprys na G700, co zabawne cena w sklepach wydaje sie być mocno niższa niż to co sugeruje Logitech na swojej stronie), przysłali, wygląda nieco inaczej niż poprzedni model zasilacza ale zasila.
Tylko jak jest wpięty i zasila, to cichutko i wysoko piszczy, a jak się go wypnie, to również cicho daje głos jakby spuszczało się powietrze z piłki plażowej, ciekawe kiedy nadejdzie czas G700.

Etykiety: